czwartek, 18 grudnia 2014

tak.

Kiedyś miałam tendencję, by pisać wielkie morały, mądre słówka, pouczające i krzepiące. Wiem, że ludziom się podobało - a ja rosłam w pychę, dostając wiele pozytywnych maili. Dzisiaj nie mam czasu pisać tak wiele jak kiedyś, a i to, co tworzę, nasączone jest większym doświadczeniem życiowym niż wcześniej. I dobrze. Mimo że nie wszystko jest dla mnie łatwe. Też dobrze.

Pamiętam jeden z wykładów - z Nowego Testamentu. Proszę ojca - zapytałam - właściwie to dlaczego Barabasz posiada takie imię? Ojcze, dlaczego możemy to tłumaczyć jako 'syn ojca'? 

Ojciec Edward, patrząc na mnie spod swoich okularów, odpowiedział z uśmiechem: jest siostra bardzo wymagająca... Nigdy nie zwróciłem na to uwagi, choć czytałem ten fragment wielokrotnie. (Warto dodać, że o. Edward jest jednym z tłumaczy Biblii Tysiąclecia). 

Kiedy słyszę Barabasz, włącza mi się czerwona lampka: TO TEN ŁOTR MIAŁ ZAWISNĄĆ NA KRZYŻU! To wszystko przez niego... To jego mieli ukrzyżować... To on na to zasłużył!

A potem...

Tyle razy, kiedy krzywo spojrzałam na bezdomnego, ukrzyżowałam w Nim Chrystusa. 
Tyle razy, kiedy zamiast dobrego słowa, na usta wchodziło mi przekleństwo, ukrzyżowałam Go.

Tyle razy...

I nie będę mówić, że tego ciągle nie robię. Nieustannie zmierzam się z grzechami. Nieustannie krzyżuję Chrystusa... Który we mnie żyje. Chce żyć. Zmartwychwstał!

Smutno mi, kiedy widzę zamknięte kościoły. Kiedy przyjeżdżam do domu rodzinnego i spotykam opór ze strony księży... Ale też kiedy sama odchodzę, upadam, grzeszę.

Smutno mi.

Tyle rzeczy do zrobienia, a tak mało rąk... A tak niewiele zapału... A tak sporo pokus...

A Chrystus zmartwychwstał.

Nawet sam Józef pewnie wyrywa włosy z głowy, dziwiąc się, jak tak wszystko może być...

Syn ojca. Wybrany. Też miał swoją misję. Może spojrzał oko w oko z Tym, którego ukrzyżowano. Ujrzał i uwierzył? Nie wiem. 

Został uwolniony.

Też czekam. 
Chciałabym.

Przyjdź Panie Jezu. Marana tha.

Przyjdź.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz