środa, 13 maja 2015

owszem

Moje emocje w ostatnim czasie często brały górę nad tym, co rzeczywiste. Rzeczywistość wydawała się zbyt trudna, nie do zniesienia, a towarzyszące temu uczucia stały się niczym kula u nogi. Chciałam je odrzucić, wyprzeć z siebie - ale nie dało rady... Powracały. Im dłużej myślałam o tym, co się we mnie dzieje, tym bardziej nie rozumiałam, nie umiałam tego nazwać... Przychodziła frustracja, zniechęcenie, pewnego rodzaju ból, który zdawał się odbierać mi życie... a na pewno pojawił się smutek i zniechęcenie.

"Jeszcze wiele mam wam do powiedzenia, ale teraz jeszcze znieść nie możecie" J 16, 12

To, co dzieje się w moim życiu, potrzebne jest dla mnie TU i TERAZ. Może nie jest to zbyt wielkie odkrycie, ale przez ostatni czas - dla mnie - bardzo odkrywcze. W chwili, w której życie zdaje się sypać spod nóg, w momencie zwątpienia, coraz mocniej wydaje mi się, że to WSZYSTKO nie ma sensu.
Bóg ma sens? A Kim jest Bóg? Jaki On jest? 
Życie ma sens? Ale czym jest życie? Kim jest 'człowiek sukcesu'? A jeśli mam nim nie być to... po co żyć?
Wiara nie jest bezsensowna? 
Miłość istnieje?
Nadzieja nie umiera...?

Naprawdę?

I mogłabym pierdzielić utarte frazesy o Bożej miłości, ale... nie zamierzam tego robić. Pewnie dlatego, że w moim życiu tyleż wątpliwości, co i niewiary; tyle słabości, co i powstania z upadków (a może i pierwszego jeszcze więcej). 

Nie wiem, Kim jest Bóg. Mam wrażenie, że objawił mi się w jakiś sposób, ale... to ciągle moje wrażenie. Nie wiem, czy poprawne - ciągle błądzę. Może i dobrze... śmierć Boga, mam wrażenie, następuje wtedy, kiedy wpychamy Go w schematy, kiedy nie pozwalamy Mu żyć tak, jak On chce.

Nie wiem, czy moja notka ma w ogóle sens. Tyle myśli, tak sporo do napisania, a tak niewiele czasu, by cokolwiek stworzyć... 

Proszę o modlitwę. Nie o to, bym nie wątpiła - przypuszczam, że to nie byłoby 'moje'. Proszę o modlitwę, bym w Drodze nie ustała.

Niech Pan Wam błogosławi!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz