piątek, 6 lutego 2015

po prostu :) :)

Pan Bóg uzdrawia osobę, która bardzo przejmuje się opinią innych ludzi. - powiedziała podczas Adoracji Mariola. W tym momencie przeszyło mnie niewyobrażalne ciepło. Nie było to pewnie nic mistycznego, jednak doświadczyłam czegoś, czego nie umiem nawet opisać. A potem...

potem wyszłam powiedzieć świadectwo. O tym, jak Pan Bóg działał przez ostatnie kilka lat mojego życia. O tym, co zmieniło się w relacji z moim tatą. Nie było to łatwe, mocno się stresowałam - szczególnie, że w kościele przebywała moja siostra, ale... ale wiem, że sama bym nie wyszła. Ostatnio nie lubię wychodzić i mówić coś publicznie (zdecydowanie łatwiej mi się śpiewa :)). 

Zauważyłam, że mam wokół siebie ludzi, którzy sprawiają, że mój dzień dobrze wygląda. W środę spotkałam się z Bliźniaczkami. Poznałyśmy się półtora roku temu, na pielgrzymce do Częstochowy. Potem nie miałyśmy ze sobą większego kontaktu... co jakiś czas jedno-dwa zdania na Facebooku, jakieś tam polubienie posta... Spotkałyśmy się. Kilka chwil w McDonalds'ie, potem Msza i Adoracja... Więcej chwil spędziłyśmy w kościele... Jednak to spotkanie należało do tych, które zdecydowanie mogę nazwać 'udanym'. Śpiewanie na dworcu i w drodze do kościoła? A jakże! Spontaniczność? Dlaczego by nie? 
W drodze powrotnej dołączył się Wojtek. Mój Brat. Kochany człowiek. Krótki spacer, wygadanie... Zapewnienie o modlitwie... Radość spotkania... Frytki :)

Potem kilka chwil u Dziadka, wiele godzin w pracy... Uśmiech dnia codziennego. Szara codzienność? Niekoniecznie. Mimo że dzień niewiele różni się od kolejnego, coraz bardziej widzę, jak mocno chcę cieszyć się życiem. Mimo kryzysów i przeciwności. 

"Przypadki" sprawiają, że już nie umiem powiedzieć: Boga nie ma. Serio. Bóg o mnie zapomniał? Nie zapomniał! Czasem po prostu, jak dobry ojciec, pozwala mi robić to, co chcę. I stoi z boku, patrząc, jak dobrze mi idzie (lub podnosi z kolan, gdy upadnę). 

Chciałabym kiedyś śpiewać w zespole rockowym i nauczyć się grać na gitarze, niekoniecznie elektrycznej (na początku wystarczyłby mi akustyk) :) Moje marzenia... Czy kiedyś się spełnią? Bardzo bym chciała. Choć nie do końca jestem pewna, czy umiem śpiewać - różni ludzie mówią mi w bardzo różny sposób, a ja sama, choć siebie słyszę, nie umiem siebie ocenić :)

Ale jedno jest pewne! Nigdy nie przestanę tego robić! Śpiewanie, jak pisałam kiedyś wcześniej, stało się nieodłączną częścią mojej modlitwy. Tak jak i spotkanie z drugim człowiekiem. 

Cieszę się tym wszystkim. Naprawdę, bardzo się cieszę :) 

PS. Pozdrawiam serdecznie Misię i Martę - jesteście super :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz