niedziela, 1 lutego 2015

prorocy

Dzisiaj podczas Mszy świętej ojciec Tomasz poruszył bardzo ważną kwestię - słuchania proroków. Prorok to nie tylko ten Izajasz ze Starego Testamentu, ale to "każdy, kto słucha Słowa Boga". Słowa, które Pan mówi w Piśmie świętym, ale i drugim człowieku i wydarzeniach, które były naszym udziałem.

Mocno dotknęła mnie ta homilia. Ilu ludzi mogłam ominąć? Ilu proroków mogłabym nie zauważyć? Ile razy przechodziłam obok Chrystusa i Go nie zauważyłam?

"Jestem z ciebie dumny!" - powiedział do mnie dzisiaj mój ojciec duchowy. Nie pierwszy raz. Cieszą mnie te słowa, choć często nie umiem ich przyjąć i zastanawiam się: dlaczego ma być ze mnie dumny, skoro...? Skoro na uczelni różnie idzie. Skoro wie o moich powtarzających się stanach duchowych. Skoro zdaje sobie sprawę z tego, co przeżywam, znając mnie już dość dobrze. 

Takie słowa mocno budują, ale doskonale wiem też, że sama sobie na to nie zasłużyłam. Owszem, mogę być wzorową studentką, wzorową nastolatką, wzorową..., ale zawsze jest coś, co należy poprawić, grzech, który dobrze byłoby oddać Bogu... Nie jestem ideałem, wzorem, autorytetem... nawet nie staram się być, to byłoby ponad moje siły. Ciężko jest być zawsze w centrum uwagi. Ciężko udawać herosa, kiedy wszyscy widzą, że tak naprawdę jesteś słaby. Wiem, przez lata chciałam tak żyć. Żyć tak, żeby wszyscy mnie lubili, kochali, podziwiali... i żyłam w iluzji o świecie, sama nie umiejąc pokochać nawet tych, którzy są obok mnie.

W moim życiu pojawiło się wielu 'proroków'. Paradoksalnie, nie wszyscy byli nawet katolikami, nie wszyscy przyznawali się do Kościoła. Nie musieli. Ci ludzie uczyli mnie miłości, pokory czy akceptacji mojej 'inności' i indywidualizmu. Oni widzieli we mnie dobro, którego ja nie widziałam. I pokazywali, z miłością, co muszę w sobie zmienić, by być piękniejszym człowiekiem. Nie zawsze byli 'łatwi'. Niekiedy ciężko było mi ich przyjąć, zrozumieć, a nawet dostrzec.



Prorok pomaga rozeznawać wolę Bożą!

Pamiętam, że kiedy miałam kilka lat, uwielbiałam przebywać z moją sąsiadką. Gdyby żyła, miałaby pewnie dziś ponad sto lat. Wyjadałam jej truskawki (do tego stopnia, że kiedyś wdało mi się jakieś zakażenie), rozmawiałam z nią siedząc na dwóch schodkach, prowadzących do jej domu, śpiewałam jej dziecięce piosenki i słuchałam opowieści o wojnie i o dobrych smurfach, uciekających przed Gargamelem. Z panią Małgorzatą posiadałam również tajemnice (które ona zabrała ze sobą do grobu, a ja już nawet nie pamiętam, o co już w nich chodziło).

Kiedy wspominam dziś tę kobietę, przypomina mi się jedno: od maleńkości lubiłam obecność osób starszych. To one często były dla mnie prorokami. Ci, z którymi nikt nie lubi rozmawiać, bo smęcą i denerwują samą swoją obecnością.

To nie jest żadna moja zasługa, po prostu tak jest. Uwielbiam osoby starsze, choć często zwyczajnie mnie męczą. Uwielbiam słuchać opowieści o wojnie. Uwielbiam ich przytulać - i widzieć uśmiech na pomarszczonych twarzach.

Prorok pomaga rozeznawać wolę Bożą!

Często tymi prorokami są ci, których najmniej się spodziewamy. I to jest w tym wszystkim najpiękniejsze.

Myślę, że od czasu do czasu warto spojrzeć w przeszłość. Przypomnieć sobie twarze wszystkich tych, którzy mieli w naszym życiu jakiś wpływ. Którzy może uśmiechnęli się w autobusie w taki sposób, że dzień nie był już tak smutny jak poprzedni. Którzy wzięli na stopa czy pożyczyli długopis w kolejce w Urzędzie Skarbowym.

Dzisiaj chciałabym mieć przed oczyma tych wszystkich, którzy są i byli obecni w moim życiu. Nie da się, niestety się nie da. Za wiele osób, wydarzeń, spotkań... Mam dwadzieścia dwa lata... jeszcze tyle - ufam - przede mną!

Na koniec piosenka. Tak mocno oddaje to, co teraz przeżywam. Mówię o tej pierwszej z nich.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz