czwartek, 20 listopada 2014

po prostu

Kiedy jechałam w poniedziałek SKM'ką do pracy, zobaczyłam, że mimo przepełnionego przedziału, trzy miejsca były wolne. Usiadłam naprzeciw jakiegoś pana. Bardzo szybko zorientowałam się, dlaczego tak jest. Niechlujne ubrania zdradzały, że nie należy do finansowo najbogatszych ludzi. Ludzie wzdrygali się, patrząc na jego poharataną, pobitą twarz - szczególnie zakrwawione oko, które spoglądało niczym oko boksera po zaciętej walce. Od kilku dni dokucza mi katar, nie czułam jego zapachu, mniej lub bardziej przyswajalnego dla ludzkich nozdrzy.
Ludzie zaczęli patrzeć na mnie tym bardziej dziwnie, gdy wyjęłam rogala. Kupiłam go w budce z pieczywem, gdy szłam z uczelni w kierunku dworca. Zaczęłam go konsumować, by po chwili zdać sobie sprawę...
- Dlaczego ludzie tak nas oceniają? - usłyszałam szept pana. Nie wiem, ile mógł mieć lat. Może 40, może 50, a może był po 60.?
Mówiąc nas miał zapewne na myśli siebie i swoich kolegów.
- Przez cały dzień tylko pani przy mnie usiadła.

Nie powiem, że odetchnęłam z ulgą. Pewnie gdybym nie straciła węchu, ominęłabym tego człowieka jak wszyscy inni bogaci, którym przeszkadza smród 'meneli'. Ile razy słyszałam: 'niech oni się sobą w końcu zajmą', 'istnieje tyle instytucji, które mogą im pomóc', 'sami sobie winni'. I pewnie w wielu przypadkach tak się dzieje.

Im częściej spotykam się z ludźmi, ba - im więcej myślę o swoim własnym życiu, tym bardziej widzę... niemoc. Chciałabym nie być obojętna na losy Drugiego, ale przechodzę, nie zwracając na nich większej uwagi. Chciałabym się uśmiechnąć, ale moja twarz promienieje smutkiem. Chciałabym bezinteresownie dać coś komuś, a moje ręce krwawią, gdy ściskam dłonie, nie chcąc ich otworzyć...

I wtedy zdaję sobie sprawę, że nie różnię się niczym od tych najbiedniejszych. Mam tylko mieszkanie, pracę, rodziców i rodzeństwo, i kilkoro bliskich, najbliższych przyjaciół... Dzisiaj mam, a jutro mogę stracić. Więc właściwie jakbym tego nie posiadała...

Poznałam ludzi, którzy mieli wszystko. Pieniądze, dach nad głową, dobrą posadę w pracy... Usychali, gdyż wszyscy wokół jedynie od nich wymagali... A nie było nikogo, kto zwyczajnie umiałby być, potrzymać za rękę, przytulić. Sporo pieniędzy na koncie, kilka mieszkań, nawet wiara na dość wysokim poziomie..., ale nie było człowieka, który zechciałby dzielić samotność.

Poznałam też ludzi biednych, którzy nie liczyli każdego zarobionego pieniądza. Nie troszczyli się zbytnio o mnożenie funduszy. Woleli spędzać ten czas z dziećmi. Chcieli wsiąść na rozklekotany rower i pojechać nad Bałtyk. Uczyli dzielić się z tymi, którzy zwyczajnie nie mają.

Moja Mama powiedziała mi kiedyś bardzo mocne słowa, do dziś je pamiętam, choć minęło około piętnaście lat: gdy ktoś będzie cię pytał, czy możesz mu kupić chleb, nawet się nie zastanawiaj - tobie też kiedyś go nie zabraknie.

Najśmieszniejsze jest to, że już niejednokrotnie mi się to sprawdziło.
I to, że nie ma w tym żadnej zasługi ani logiki.

- Jerzyk, ja bym tak nie mogła chyba... żyć z tym panem, pomagać mu uruchamiać tę butlę z tlenem, słuchać jego jęków po nocach - powiedziałam do mojego szwagra, gdy odwiedziłam go niedawno w szpitalu.
- Agatka, każdy potrafi, ale musi chcieć. Przecież nie można inaczej...

Wśród moich bliskich sami (nie)święci ludzie. Mają swoje za skórą, jak każdy. Często dają się w kość. Nie rozumiem ich. Nie umiem przyjąć niektórych zachowań - stają się tacy nielogiczni... Patrzę w lustro i widzę podobnie. Każdy włos w inną stronę - tu się chyba nigdy nie zmieni. Oko królicze, czerwone od wiatru. Skrywany uśmiech, skrywany... bo już dziś, blisko północy, bardziej się chce spać niż uśmiechać.

Nie jestem idealna, ale jestem piękna.

Kiedyś pewien kapłan poprosił mnie, bym spojrzała w lustro i mówiła do siebie samej: Agatka, jesteś cudowna. Miałam powiedzieć to jak najczulej. Nie mogło przejść mi to przez gardło. Na różny sposób wypowiadałam swoje imię Agatka, Agatko, Agaciu, Agato... Jestem piękna? Cudowna?

Kiedy skończyło się wymagane 20 minut przed lustrem, zauważyłam, że obok mnie stoi moja współsiostra. Co ty robisz? 

Jestem piękna. Wiesz? Jestem piękna. Mówię sobie, że jestem piękna.

Dlaczego ludzie tak nas oceniają?

A może to wcale nie chodzi o pieniądze, o ubiór czy zapach przenikający nozdrza, ale o coś 'więcej', o zdanie sobie sprawy, że jest się cudownym?

Gdyby każdy czuł się kochany i przyjęty, czy nie byłoby mu łatwiej przyjąć i zrozumieć Drugiego?

O miłości Boża, cóż więcej mogę powiedzieć o tobie? Pokonałaś mnie i zwyciężyłaś: czuję, że umieram z miłości, a nie odczuwam miłości; jestem zanurzona w miłości, a nie znam miłości; odczuwam w sobie działanie tej miłości, a nie rozumiem jej dzieła; odczuwam, że płonie moje serce z miłości, a nie widzę ognia miłości.
O Panie mój, nie mogę przestać szukać znaku tej miłości... w której się zawiera wszelka rzecz upragniona w niebie i na ziemi; ona zadowala człowieka, a nigdy nie nasyca, owszem, sprawia, że człowiek odczuwa stale wzrastający głód... Czymże jest ta miłość, która wszystko zwycięża?... Ty, o Panie, ukazałeś mi tylko iskrę tej Twojej czystej i prostej miłości, a iskra ta zapala tak wielki ogień w moim sercu, że mnie wyniszcza. Nie znajduję miejsca odpoczynku na ziemi i nie mogę widzieć ani odczuwać czego innego; jestem oczarowana tym, co jest poza mną; nie wiem, gdzie jestem; jestem zajęta, pochwycona i zraniona, prawie umieram, oczekuję tylko Twojej opatrzności, która zaspokoi każde moje pragnienie skierowane do zbawienia (św. Katarzyna z Genui)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz