sobota, 8 listopada 2014

tyle

Dawać, dawać, dawać... Wydawałoby się, że chrześcijaństwo przepełnione jest altruizmem - na pewno z definicji. Kochaj bliźniego swojego... I tak dalej, i tak dalej. Być dobrym dla innych, przekraczać swoje słabości, niejako 'spalać' się... Dawać, dawać, dawać... i ciągle DAWAĆ.

Ostatnio zauważyłam, że bardzo mocno drzemało we mnie poczucie, że ZBYT MAŁO komuś daję. Czy to czasu, czy pieniędzy, czy życzliwości... Chrześcijaństwo? Moje chrześcijaństwo?
Kiedy nie miałam sił wstać z łóżka na środowy wykład o ósmej rano. Gdy nie chciało mi się iść kupić coś do zjedzenia proszącemu o pieniądze na chleb bezdomnemu. Kiedy zabrakło mi czasu na odwiedzenie bliskiej mi osoby. I kiedy zwyczajnie nie chciało mi się usiąść ze współlokatorami i wypić piwo po całodziennej pracy.

Pracuję, studiuję... NIE MAM CZASU. A tu trzeba dawać, dawać, dawać jeszcze więcej... Nie zastanawiając się, co w zamian...!

Chrześcijaństwo?

I narosła we mnie pokusa, by nic od nikogo nie brać. To ja jestem dawcą, inni mogą co najwyżej ode mnie brać. Altruizm do potęgi dziesiątej.

Dawać jeszcze więcej.

Aż kiedy zabrakło mi sił, zwyczajnie, po kilku tygodniach pracy, nauki, pracy, nauki... Sił psychicznych przede wszystkim...

Kochaj bliźniego swojego... JAK SIEBIE SAMEGO!

Czasem wziąć jest trudniej niż dać. Brać garściami, gdy nikt nie patrzy? Zapewne można. Gdy jednak przyjdzie o coś poprosić... Gdy trzeba zdać się na łaskę lub niełaskę drugiej osoby. Gdy pycha nie pozwala, aby uznać, że NIE DAJE (się) rady.

Gdyby moje chrześcijaństwo było dla mnie tylko ideologią, pewnie w ogóle nie byłoby problemu. Jednak, dzień za dniem, coraz mocniej staje się ono nie tylko sposobem na życie, ale życiem w ogóle.

Dawać łatwo - szczególnie wtedy, kiedy jest się chwalonym i docenionym, a brać?

Gdy patrzę również na moje życie duchowe... Ilość 'zdrowasiek' w ciągu życia, godziny modlitw wspólnotowych, wiele Mszy świętych - nie tylko w niedzielę... Bóg rozliczy, Bogu się należy, Bóg się cieszy, Bóg...

Ja Mu różaniec, a On mi... Ja Mu zdrowaśkę, a On mi... Ja Mu uśmiech, a On...?

A na końcu się rozliczymy. Ile On mi dał, ile ja nie wzięłam. Jak mocno chciał mi dać, a ja nie przyjęłam. Ile ja Mu dałam, ile...

A może tu chodzi nie o zdrowaśki, nie o klęczenie, nie o modlitwy wspólnotowe, nie o dawanie, ale... relację?
Może Ten, którego chrześcijanie nazywają Trójcą Świętą - Ojciec, Syn i Duch Święty... może mam z Nimi stworzyć tę relację zaufania?

Może to nie chodzi o koronki, nowenny czy różaniec, ale pozwolenie Ojcu, by sam wybiegł mi na spotkanie?
Może relacja z Nim to coś więcej niż pokuta i zadośćuczynienie za grzechy, może więcej niż grożenie piekłem i chęć samobiczowania?

Gdy miałam 13 lat, wojowniczo walczyłam na katechezie o to, by moje zdanie było najważniejsze. Znałam dość dobrze Pismo święte - w końcu już od podstawówki jeździłam na wszystkie konkursy biblijne. W październiku modliłam się z wszystkimi na różańcu, w maju pod krzyżem na majówkach, a w czerwcu odmawiałam litanię do Najświętszego Serca Pana Jezusa.
A w tym wszystkim nie widziałam człowieka. Boga w sumie też nie. Bardziej bożka, który skrzywdziłby mnie, gdybym do tego kościoła nie poszła.

Zaczęłam tę notkę od słowa DAWAĆ i na tym słowie skończę.

Gdyby Panu Bogu zależało, byśmy dawali, dawali, bez przerwy dawali, stworzyłby nas jako kogoś równemu Sobie. Jestem jednak człowiekiem.

Nie dam nikomu nic, czego bym najpierw nie dostała.

Zanim dam, muszę mieć - logiczne, pewnie nawet banalne.

Nie neguję wartości różańca czy koronki. Mszy świętej również nie, oczywiście.

Chciałabym jednak, by moja wiara była relacją. Nie tylko moim uporczywym dawaniem z siebie, przekraczaniem siebie, życiem tak, by 'Panu Bogu było dobrze'.

Chciałabym mieć zaufanie syna marnotrawnego. Iść w ciemno, pozwalając Ojcu na wszystko. Nawet na to, by założył mi pierścień i sandały na nogi - jeśli zechce.
Chciałabym być odważna jak kobieta zgarbiona w synagodze. Wyjść na środek pomimo swojej niemocy. Pozwolić Mu, by On działał. Pozwolić sobie wziąć wszystko, co potrzebne, co chce mi dać.
Chciałabym wreszcie być jak Zacheusz. Zaprosić Go do domu, by uczynił moje życie szczęśliwym. Pozwolić sobie doświadczyć dobroci.

Najpierw doświadczenie, potem moje dawanie.

Bez Chrystusa dawanie jest tylko charytatywnością, a nie chrześcijaństwem.

Chciałabym wreszcie pozwolić Bogu, by uczynił mnie wolnym człowiekiem. Abym przeszła z poziomu 'muszę to zrobić, bo jestem chrześcijanką' do poziomu 'daję to, bo w zasadzie nic nie tracę'.

I może ta notka jest kompletnie nielogiczna. Nie wiem.
Ale to moja dzisiejsza modlitwa, którą już - dopiero - kończę.

Gdybyś mi powiedział, 
że mam być logiczna (przecież każdy powinien być),
byłbyś moim bogiem.

Gdybyś mi powiedział,
że powinnam przekraczać siebie (bo inaczej będziesz mnie mniej kochał),
byłbyś tylko bogiem.

A gdybyś zamilknął,
gdybyś przyszedł mnie odwiedzić,
gdyby Słowo było logiczniejsze niż wszystko to, co napisałam (a wiesz, że się staram...),
byłbyś dalej bogiem,
ale przez nieco większe 'b'.

Gdybyś pozwolił mi Sobie zaufać,
gdybyś pozwolił przytulić się do Siebie,
gdybyś zabrał mój lęk,
gdybyś...

A gdybym wzięła Ciebie jako Ciebie,
cichego Baranka, Przyjaciela,
Ojca, Mistrza,
Adonai,
gdybym, słuchając Ewangelii, wierzyła Ci na Słowo...

i gdybym...

Jeśli Jesteś Bogiem,
skoro Jesteś,
skoro wierzę, że Jesteś Bogiem...
czy Jesteś moim Bogiem...
czy w ogóle Jesteś...
a może... 

Gdybym przestała pytać, czy byłabym sobą?

Gdybyś przestał pytać się mnie jak Adama: gdzie jesteś Agatko,
czy byłbyś Sobą?

Gdybyś nie wybiegł do mnie jak do syna, 
czy byłbyś Sobą?

Gdybyś nie dotknął mnie jak trędowatego, 
nie obronił jak jawnogrzesznicy,
nie usprawiedliwił niczym Zacheusza,
czy byłbyś Sobą?

A gdybym tak stworzyła relację...
z Tobą? 

I gdybym zaczęła być...
sobą?

3 komentarze:

  1. "Czasem wziąć jest trudniej niż brać."

    czy nie powinno być 'niż dać'?

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że tu trafiłam. Wciąż daję i daję, wciąż mi brak tego, by być obdarowaną... a tak na prawdę nie chodzi branie czy dawanie, ale o relację. Taką prawdziwą, głęboką. Dziękuję za ten wpis!

    OdpowiedzUsuń