poniedziałek, 19 stycznia 2015

o śpiewaniu słów kilka :)

Muzyka w moim życiu duchowym odgrywała zawsze dużą rolę. To jej słuchałam godzinami, dojeżdżając przez 3 lata do liceum, oddalonego 40 km od mojego miejsca zamieszkania. Czasem jednej piosenki słuchałam non stop przez godzinę, innym razem rozkoszowałam się nutami, co jakiś czas przerywając w połowie i szukając czegoś, co bardziej pasowałoby do stanu ducha, w którym się obecnie znajdowałam. 

Jednak jeszcze większą frajdę sprawiało mi zawsze śpiewanie. Co prawda, starałam się nie robić tego publicznie (coby nie drażnić :)), jednak były w moim życiu momenty, w których czułam się na tyle swobodnie, że pozwalałam sobie na takie 'szaleństwo' :) Jednym z takich momentów było Europejskie Spotkanie Młodych w Pradze. 


Chwalę Cię, Panie, całym sercem, 

opowiadam wszystkie cudowne Twe dzieła. 
Cieszyć się będę i radować Tobą, 
psalm będę śpiewać na cześć Twego imienia, o Najwyższy. 


Psalm 9, jak i wiele innych fragmentów Słowa, pokazuje, że warto śpiewać! Warto otworzyć usta i chwalić Boga muzyką! Nawet, a może przede wszystkim, gdy tego nie umiemy :) Gdy przysłowiowy słoń nadepnął nam na ucho. Gdy ość utknęła nam w gardle. Gdy ktoś stanął nam na krtani :)

Dotychczas budziłam sąsiadów, śpiewając Mamie o 6:00 rano Mury na konkurs patriotyczny (wtedy sąsiadka zapytała tatę, czy ktoś mnie czasem nie bije :)). Ostatecznie zdobyłam pierwsze miejsce, ale... od końca. :) Na szczęście słuchało mnie tylko jury :) A Mama i tak była dumna (że miałam odwagę wystąpić) :)

Uwielbianie Pana Boga jest jednak czymś większym niż nawet najwybitniejszy konkurs muzyczny. Nie tylko przybliża mnie samą do Stwórcy, ale często bardzo mocno łączy... Przekonałam się o tym, kiedy razem z Przyjaciółmi (nie waham użyć się tego słowa), śpiewaliśmy na stacji metra czy w samym metrze. Kiedy podeszli do nas Portugalczycy - i oni śpiewali w swoim języku albo w języku angielskim, a my tę samą piosenkę po polsku. Albo gdy tańczyliśmy razem z Chinkami "Raduję się dusza ma" :) Albo gdy dołączały się inni Polacy. Albo...

Pamiętam moment, gdy podszedł do mnie jeden Portugalczyk i powiedział: "wysławiajcie, wychwalajcie..." (oczywiście, ze znamiennym akcentem). Kiedy zaczęłam śpiewać tę piosenkę, bardzo mocno się ucieszył. I zaczął klaskać z radości. To było cudowne, wyjątkowe, niezastąpione (również dlatego, że trafiłam w melodię :)). 

Ostatnio muzyka towarzyszy mi na każdym kroku. Wstaję i... od razu przypomina mi się jakaś piosenka, wpasowująca się w to, co czuję w danym momencie. Idę na dworzec i śpiewam pod nosem - ludzie patrzą jak na wariata, a ja dalej to robię. Czasem się nawet cieszę, że mieszkam w mieście. ;)

A tak serio, wiem, że jakkolwiek bym nie śpiewała, to i tak będę to robić! Bo lubię. Bo czuję, że to moja - bardzo niewielka - ale misja. Aby dawać radość innym, a przez to i sobie. Kiedy przypomnę sobie uśmiech Portugalczyka, wiem, że warto!

A przy okazji... wtedy wychodzę z więzienia. Uwalniam się od ludzkich osądów, od nienawiści, od... Jestem jak Paweł z Sylasem. Kajdany opadają, a ja jestem wolna - na dźwięk hymnów i pieśni 'pełnych Ducha' :)

Czy nie wystarczy, aby zacząć śpiewać? I nie kończyć... 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz