niedziela, 11 stycznia 2015

Woodstock

Dzisiaj minęłam kilkakrotnie młodzież, idącą z puszkami Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. I kiedy moi 'prawicowi' koledzy zdają się wylewać jad na Owsiaka (co widzę mocno, czytając niektóre posty na facebooku), sama chciałabym skupić się na czymś innym, choć mam świadomość, że może być to przysłowiowym dolaniem oliwy do ognia. 

Wśród wszystkich żalów i zarzutów wobec Jurka, słyszę i czytam, że za pieniądze fundacji stworzony został Woodstock - jako inicjatywa, która ma za zadanie podziękować darczyńcom za ich wsparcie na rzecz chorujących dzieci. 

Powiem szczerze, kiedyś byłam bardziej sceptyczna do Woodstocku (mimo że rokrocznie, od szesnastego roku życia, prosiłam Mamę, abym mogła tam pojechać). Kiedy jednak w ubiegłym roku zjawiłam się w Kostrzynie, moje obawy co do tego festiwalu zostały rozwiane. Całkiem serio.

Wiem, wiem. Wiele tam alkoholu, zdarzają się narkotyki i inne używki. Prawda, prawda, prawda. Od 2005 do 2011 r. jeździłam również na Lednicę i... tam często wcale, szczególnie w okolicznym lesie, nie było lepiej! Serio. A na Mszy nawet klerycy nie umieli się zachować, zachowując się jak małpa w cyrku. 

Nie chcę gloryfikować spotkania Woodstock, jednak nie zamierzam również nadmiernie krytykować. Z jednego prostego powodu: przyjeżdżają na nie LUDZIE. L-U-D-Z-I-E. Niby proste i banalne. Przyjeżdżają osoby, często mocno poranione, ale niejednokrotnie zupełnie normalne, bez większych emocjonalnych 'odchyłów'. Są na polu woodstockowym z różnych powodów: aby zobaczyć, jak jest, aby się pobawić, aby spotkać znajomych... Nie piją alkoholu i mimo wszystko dobrze się bawią. Albo piją, ale w umiarkowanych ilościach, co przecież nie można nazwać niczym złym.

Można zastanawiać się, ile tysięcy idzie na chore dzieci, a ile zostaje wydane w inny sposób... Można zmieszać Jurka z błotem - bo jest w inny sposób charyzmatyczny, bo wyznaje często inne poglądy, bo... Sama staram się pomagać w inny sposób niż wrzucając raz na rok 2 złote do puszki. 

Pamiętam jednak batalię o życie mojego przyjaciela. Oddałabym wówczas wszystko, aby mógł przeżyć. WSZYSTKO. Czy umiałabym powiedzieć rodzicom małej dziewczynki, że nie ma dla niej ratunku, bo...? 

A powracając do Woodstocku. 

Można krzyczeć, że dzieją się tam 'cuda wianki'. Że ludzie chodzą pijani. Że w ogóle powinni to wszystko zamknąć w cholerę. 
Dla mnie samej jednak był to jeden z ważniejszych momentów minionego roku. Kiedy widziałam łzy smakujące jak szczęście. Gdy 'synowie marnotrawni' wracali z długiej podróży, a dziewczyny po wielu latach 'tułaczki' trafiały na księży, którzy nie wykrzywiali z grymasem twarzy, ale przyjęli je takie, jakimi są, z ich historią życia. 
Widziałam, jak pole woodstockowe sprzyjało pytaniom: dlaczego tak, a nie inaczej?
Dlaczego 'w normalnych warunkach' księża są tacy oschli? - pytano. Dlaczego wywalili mnie z kościoła, za tatuaże? - słyszałam ból w głosie.

Można skupiać się na negatywnych aspektach i linczować Owsiaka i wszystko, co robi, łącznie ze styczniową kwestą na rzecz biednych dzieci. 

Ale można zapytać, za Abrahamem: 'czy przez wzgląd na tych dziesięciu sprawiedliwych zniszczysz to miasto?' (zob. Księga Rodzaju).

Czy przez wzgląd na tych, którzy faktycznie spotkali tam Jezusa Chrystusa, Woodstock nie powinien się ostać? 

Nawet na bagnie mogą wyrosnąć lilie, powiedziała do mnie kiedyś pewna siostra zakonna. Nawet tam, gdzie wszystko wydaje się bezsensowne, może przyjść Chrystus. 

Nie spotkałam na Woodstocku ludzi, którzy byliby mi nieuprzejmi - choć, oczywiście, zdarzyli się 'krzykacze', krytykujący Kościół z góry do dołu. I, przykro stwierdzić, często niebezpodstawnie. 

To nie Woodstock jest zły, bo tworzą go ludzie - często nie mniej poranieni od kombatantów wojennych, ale - wierzę - z wielkim pragnieniem bycia kochanym. Widziałam. Doświadczyłam.
Chciałabym pojechać również w tym roku. 

Myślę, że gorsze od Woodstocku jest skupianie się na tym, co złe. Bolesne uogólnianie i szukanie dziury w całym.

I choć może będzie to jak kamień w bucie dla moich 'prawicowych' (niebezpodstawnie ujmuję to w cudzysłowie) przyjaciół, bardzo cenię i szanuję Jurka. Za tę jego charyzmę i ogarnięcie wszystkiego (naprawdę trzeba mieć do tego talent). Więcej, wierzę w jego dobre serce i szlachetne intencje, mimo wszystko. Choć z wieloma jego poglądami zwyczajnie się nie zgadzam. 

Jestem naiwna. I, co gorsze, dobrze mi z tym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz