sobota, 17 stycznia 2015

TYLE

"Jak cię widzą, tak cię piszą"?
"Trafiła kosa na kamień"?
"Nadzieja matką głupich"?
"Miłość jest ślepa"?

"Jeśli wpadniesz między wrony, musisz krakać tak jak one"?

I cały stek kolejnych przysłów. A wśród tych przysłów żywy człowiek, który nie jest tak samo schematyczny jak te wszystkie - mniej lub bardziej mądre - zdania.

Jak cię widzą, tak cię...? Naprawdę? Znam osoby, które - za przeproszeniem - obrabiają tyłek, znając kogoś jedynie z historii. Bo powiedział im kolega kolegi, który jest bratem innego kolegi. Znam też takich, którzy myślą o kimś zupełnie inaczej, szanując jego wolność. Takich, którzy nie boją się dostać po pysku, ale też przytulić i być - mimo wszystko. Nie przyklejają gotowych etykietek Taka a taka. Nie mówią o kimś w kategoriach: poraniony, skrzywdzony czy też idiota, bezbożnik, ... .

Trafiła kosa na kamień i... się stępiła? Bo dostała tak samo mocno, jak oddała, tylko z jeszcze większym impetem? A może zamiast kamienia ktoś powinien dać się ściąć - i to wcale nie masochistycznie, ale... Obciąć swoje ideały, wydumane ego i pozwolić komuś, by był sobą.
Z wiarą, że nadzieja wcale nie jest matką głupich. Przecież każdy - w mniejszym lub większym stopniu - ją posiada. Matka wobec narodzonego dziecka (chciałaby, by był KIMŚ [najczęściej nawet nie wie, kim dokładnie]). Wykładowca wobec swoich studentów. Ksiądz (jeśli mu nie jest obojętne), wierzy, że jego parafianie i wszyscy ci, z którymi przebywa, będą zbawieni. Albo chociaż szczęśliwi. Matka głupich?
A bezsens...? Czy to nie on odbiera wigor życiowy? Czy to nie on hamuje radość? Nie wpycha smutek do serca? Stracić nadzieję na lepszy dzień to jak umrzeć, zanim fizycznie odeszło się z tego świata. Wiem, bo ostatnio mocno to przeżywam.

Miłość ślepa? A może ślepa nienawiść? To w jej wyniku ludzie popełniają zbrodnie. To ona odbiera rozum i zmienia punkt widzenia. Już nie dobro drugiego, ani nawet własne, jest najważniejsze. Liczy się zemsta i karmienie negatywnych uczuć.

Czego Jaś się nie nauczy, tego...?

Tego dokształcą go w szkole - chciałabym powiedzieć. Ewentualnie to wcale nie będzie mu potrzebne. Albo inaczej: czego Jaś się nawet nauczy, tego na starość, bardzo często, nie będzie pamiętał. Ot, cała filozofia.

Jeśli wpadniesz między...? A może wtedy czas na zmianę poglądów, albo przewartościowanie ich? Może polemika z kimś często od siebie mądrzejszym i doświadczonym, albo chociaż radość ze spotkania? Czy będąc na Woodstocku, muszę być taka jak inni? Nie...

Moja mama mówiła często: rób, jak uważasz, tylko to ty ponosisz konsekwencje. W ogóle słowo "wpadniesz". Wybieramy grupę osób, mniej lub bardziej świadomie. Wpaść...? Czyli można też wypaść?

Niektórzy ludzie są przecież niereformowalni. Jakkolwiek to brzmi. Tylko konformiści lecą z prądem.

W tej notce nie ma ni w ząb, ni w pięć ni w dziesięć, ni cośtamsmośtam odniesienia do Boga. Nie ma, bo nie znam - od "jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie" - przysłowia, które traktowałoby o Najwyższym. Choć i to nie ma wiele wspólnego z rzeczywistością. Jako chrześcijanka chcę wierzyć w Boga, który jest miłością przekraczającą to, co ludzkie. Nie takiego, który odpłacałby mi za grzech - bo, mówiąc szczerze, nawet On pewnie mógłby się nie wypłacić... Ale Boga miłosierdzia i sprawiedliwości, która nie ma wiele wspólnego z prawem odwetu.

Przypomina mi się scena z Ewangelii św. Jana, kiedy Pan Jezus rozmawiał z Samarytanką przy studni. On wiedział, jak prowadziła się w swoim życiu. Wiedział, że miała pięciu mężów, a z szóstym mężczyzną, z którym mieszkała, nie była zaślubiona. A mimo tego z nią rozmawiał! Nie obiecał jej złotych gór, jak to się potocznie mawia, obiecał jej coś znacznie większego! Czwarty rozdział Ewangelii Janowej doskonale o tym wszystkim opowiada (nie będę więc streszczać, bo i tak byłoby to za długie).

Nie lubię wpychania ludzi w schematy (mimo że czasem, szczególnie w złości, sama to robię). Nie znoszę mówienia: on jest taki, bo... Nie zawsze mamy ogląd na całą sprawę, widzimy efekty, a nie przyczyny. Zresztą... czy człowiek nie powinien robić i myśleć tak, jak uważa (o ile nie robi krzywdy nam czy innym ludziom)? Czy nie powinien mieć poglądów takich, jakie chce mieć - nawet jeśli się z nim nie zgadzamy?

Zresztą... czy dany pogląd na jakąś kwestię oznacza to, czy człowiek jest 'dobry' czy 'zły'? A tak, niestety, zwykło się klasyfikować.

Nie znoszę przysłów. Nie znam chyba żadnego, z którym mogłabym się w pełni zgodzić. Cóż, taka już jestem.

Buntowniczka? Ignorantka? Hipokrytka?

Tak dużo dziś pytań. Niech każdy sam w sobie odnajdzie odpowiedź.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz