niedziela, 4 stycznia 2015

Taize :) część 1 :)

Gdyby ktoś mi powiedział, że Pan Bóg przyjdzie do mnie w tak mocny sposób, uderzyłabym się w czoło i powiedziała: żeś głupi. Spotkałam Go. W oczach zakonnicy, która przeżywa problemy podobne do moich sprzed kilku miesięcy. Jej energia, promieniujący uśmiech... spotkałam Chrystusa. Widziałam Go. Przytulił mnie w uścisku Wojtka. Bo wtedy, kiedy rozum chce, by serce zamilkło, oczy zdradzają prawdę. Przyszedł też w zakonniku, w Spowiedzi świętej. W tym, co było dla mnie trudne i dotychczas niezrozumiałe, a teraz wydaje się odrobinę jaśniejsze... W śpiewie, tańcach i hulańcach na dworcu, ale i pięknych kanonach w kaplicach (zwanych bliżej halami targowymi). 

Na Taizé przyjechałam trzeci raz - wcześniej uczestniczyłam w ESM w Poznaniu i Rzymie. Każde spotkanie przeżyłam inaczej - przez wzgląd na kolejne doświadczenia, ale przede wszystkim na Pana Boga, który działa, często niekoniecznie tak, jak bym oczekiwała i chciała...

Nie rozumiem, dlaczego miałam taką odwagę, by śpiewać na głos - w końcu nigdy tego nie robię. Nie rozumiem, dlaczego przychodził do mnie przez te wszystkie osoby... przecież wielu z nich nawet nie znałam. I dlaczego, pomimo niemożności odpisywania na SMS-y, spotkałam się niemal z wszystkimi, z którymi chciałam się zobaczyć. "Przypadkowo".

- Agatka, czy ty wierzysz, że Bóg cię kocha?
- Nie wiem, ale chyba bym chciała...

I chociaż moja wiara nie przeżyła jakiegoś wzlotu (a raczej kolejny zwrot), chociaż nie fruwam w powietrzu z zachwytu nad Jego Boskością, ani nie mam przeżyć niczym Jan od Krzyża... choć nawet nie chcę reformować Kościoła, co mi się naprawdę rzadko zdarza... wiem, że był to dobry czas.

Ze względu na Pana Boga, ale i ze względu na ludzi, których poznałam. 

Wiele cennych rozmów, uścisków, czasem łez. Słowa, które wbijały w ziemię. Wielokrotnie usłyszane, ale i wypowiedziane (wierzę, że szczerze): jak dobrze, żeśmy się spotkali; jak dobrze, że cię poznałam

Ostatnia rzecz. W internecie często można wykreować sobie swój własny obraz. Najczęściej nieprawdziwy, albo inaczej - półprawdziwy. Tak też miałam przed spotkaniem z pewnym zakonnikiem, którego 'znałam' od kilku lat, a który - po spotkaniu face to face okazał się mniejszym 'zgredem' niż myślałam. Co zresztą mu powiedziałam. Dlatego też chciałabym prosić o modlitwę. Bym wszystko, co piszę w świecie internetowym, czyniła na chwałę Boga (a nie po to, by pokazać się ludziom - bo często zdarza mi się to, gdyż ciągle posiadam niskie poczucie własnej wartości).

Po prostu, bym korzystała dobrze ze swojego rozumu.

Za to wszystko, co mnie spotkało, za te spotkania, które - wierzę - nie okazały się przypadkiem... Bogu, który prawdziwie jest dobry, niech będzie cześć i chwała na wieki wieków. Amen.

Zmykam do spania :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz