niedziela, 17 sierpnia 2014

po ludzku to dziwne jest, ale to Boża logika

Kiedy otworzyłam ostatnio swoje Pismo święte, zobaczyłam w nim kilkadziesiąt obrazków z Jezusem Miłosiernym. Pomyślałam, że to nie tylko piękna pamiątka po wspólnej ewangelizacji na Polu Woodstockowym, ale przede wszystkim przypomnienie - mnie samej - co warto byłoby robić, żeby jeszcze bardziej zbliżyć się do Ojca. Wskazówki znajdują się nie tylko w Dzienniczku siostry Faustyny, ale - może przede wszystkim - przebitym sercu Chrystusa, podziurawionych od gwoździ rękach i nogach, a także w zdartej do bólu szacie...

Jezu, ufam Tobie!

Nawet, gdy inni myślą, że nie zasługujesz. Nawet, gdy porównują Cię do psa, nazywają kurwą bądź przyczepiają inne etykietki. Wtedy, gdy nie masz dobrego kontaktu z rodzicami - choć może bardzo byś chciała... Wtedy może najbardziej pamiętaj, że Twoje serce jest ważne i piękne, Twoje serce ma prawo, by być blisko Boga!

Staram się nie pisać w II osobie liczby pojedynczej. Najpierw JA, potem TY czy ONI, MOJE doświadczenie i świadectwo przed JEJ przeżyciami i ICH słabością. Jednak piszę do konkretnego człowieka, do Ciebie, która/który właśnie to czytasz. Odważyłam się tak zbudować poprzedni akapit.

Proszę księdza, tak bardzo chciałabym usłyszeć, że mój tata mnie kocha - wyznałam kiedyś na pielgrzymce jednemu z księży. Teoretycznie wiem, że tak jest, ale w praktyce... nigdy mi tego nie powiedział.

Tak mocno chciałam to usłyszeć! Tak bardzo chciałam, aby mnie przytulił... Choć raz! Mieszkałam z nim pod jednym dachem, a właściwie nie wiedziałam nic... o moim tacie! Modliłam się o tę relację, aby Pan Bóg pozwolił mu zrozumieć, jak jest dla mnie ważny, ale NIC się nie zmieniało. Do czasu, kiedy oznajmiłam - a właściwie "przypadkiem" wyszło - decyzję wstąpienia do klasztoru. W ubiegłym roku. Tata podszedł do mnie i ze łzami w oczach powiedział: pamiętaj, że zawsze możesz wrócić, cieszy mnie twoja decyzja, naprawdę... Widziałam, jak walczył. Przez ten ostatni tydzień, który pozostał mi do wyjazdu, nie odezwał się do mnie ani słowem... Bolało, ale nie miałam mu tego za złe - pomimo że, jak powiedzieli z mamą, spodziewali się tej decyzji, musiał mocno ją przeżywać.

Odeszłam z klasztoru w kwietniu. Nie mówię o powodzie odejścia, bo nie jest on dzisiaj taki ważny. Nie o to mi chodzi. Chcę powiedzieć jedynie, że moja relacja z tatą zmieniła się bardzo mocno, że ogromnie doświadczyłam jego miłości do mnie. Darmowej i kompletnie niezasłużonej.

Pan Bóg prowadzi różnymi drogami. Kiedy pięć lat temu, w dniu ojca!, doświadczyłam Jego czułej miłości, zrozumiałam też, ile żalu we mnie drzemie... żalu, że tata nie jest taki, jakiego chciałabym mieć. Tak, nie jest idealnym ojcem, a ja często nie zachowuję się jak idealna córka. Wiem jednak, że mnie kocha.

Trzy lata temu, miesiąc po pielgrzymce do Częstochowy, odnalazł się mój wujek. Człowiek bezdomny. Mogłabym powiedzieć, że drań sam sobie jest winien, że nikomu nie powinno być go szkoda, że... W noc sylwestrową trzymałam go jednak za rękę, gdy - płacząc - opowiedział mi całe swoje życie. Wcześniej, w wigilię Bożego Narodzenia, składając życzenia, dzieliliśmy się opłatkiem. Zdrowia, szczęścia... Standard! Moja osiemnasta wigilia w domu, a jego pierwsza... od szesnastu lat! Kiedy "przypadkowo" dowiedzieliśmy się, że wujek żyje (przez wiele lat nie dawał znaku życia), widziałam, jak mój tato mocno to przeżywał. Dostrzegłam łzy, których wcześniej nigdy nie pokazał. Martwił się bardziej niż kiedykolwiek, a potem - kiedy tylko znalazł tę możliwość - pojechał się z nim zobaczyć, zaprosił na święta... Był przede wszystkim bratem i CZŁOWIEKIEM, przypominając mi o mojej własnej wrażliwości.

W tamtym też czasie sama pokochałam osoby bezdomne, chore i opuszczone - które teoretycznie nic nie mają, ale tak bardzo uczą mnie, co to znaczy prawdziwie kochać. Niekiedy nawet do bólu.

Ulituj się nade mną, Panie, Synu Dawida!

Przez wiele lat, jak napisałam, błagałam o to, by doświadczyć miłości ze strony taty. Prosiłam, by się zmienił, by zaczął inaczej mnie traktować... Ale sama nigdy nie powiedziałam mu: kocham cię. Oboje wypowiedzieliśmy to sobie rok temu, trzymając się w objęciach po mojej rozmowie z matką generalną. On skończył w tym dniu pięćdziesiąt lat, a ja - kilka miesięcy później - obchodziłam swoje dwudzieste urodziny. Późno? Prosiłam o takie doświadczenie od pamiętnego roku 2009, od dnia ojca - dnia, w którym moje życie zmieniło się radykalnie. Tak, mój tato już wcześniej, szczególnie po wypiciu alkoholu, mówił mi, że jestem dla niego kimś ważnym, ale tego dnia, jak wtedy, już nigdy nie zapomnę!

Czekałam na niego tyle lat. Tyle długich lat. A Pan Bóg tak bardzo zdawał się tego nie widzieć. Dzisiaj wydaje mi się, że wiem, dlaczego to zrobił: po prostu przygotowywał moje serce, abym umiała teraz mówić opuszczonym dziewczynom i poranionym chłopakom - Pan Bóg jest twoim Ojcem, On chce i może przemieniać relacje, jeśli  zaufasz, kiedy uwierzysz... 

Jestem przekonana, że większość ran, które w sobie nosimy, zadane zostało przez rodziców i rodzeństwo. One bolą najbardziej. Niekiedy zatruwają życie na długie lata. Jednak Pan Bóg - do Ciebie i do mnie - chce, wierzę, powiedzieć dzisiaj te słowa: Niech ci się stanie, jak chcesz! 

Chociaż moje serce potrzebuje jeszcze sporo czasu, by zostać w pełni uzdrowione, ufam. Pragnę ufać.

Pan Bóg nigdy mnie nie zawiódł. Trzymam Go więc za słowo (za Słowo).




Albowiem wszyscy ci, których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi. Nie otrzymaliście przecież ducha niewoli, by się znowu pogrążyć w bojaźni, ale otrzymaliście ducha przybrania za synów, w którym możemy wołać: "Abba, Ojcze!" Sam Duch wspiera swym świadectwem naszego ducha, że jesteśmy dziećmi Bożymi. Jeżeli zaś jesteśmy dziećmi, to i dziedzicami: dziedzicami Boga, a współdziedzicami Chrystusa, skoro wspólnie z Nim cierpimy po to, by też wspólnie mieć udział w chwale.Rz 8, 14-17

Deus providebit!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz