poniedziałek, 11 sierpnia 2014

wiadomość w butelce

Gdy byłam małą dziewczynką, marzyłam o tym, by znaleźć kiedyś list w butelce - jakąś pamiątkę, że istnieją dobrzy mężczyźni, może nawet rycerze, którzy - myśląc o swoich żonach - wrzucą wiadomość do wody, w nadziei, że ukochana odczyta, nie zapomni i będzie czekać, stojąc i wypatrując w oknie... Wierzyłam w tę wielką miłość od pierwszego wrażenia, miłość czułą i delikatną, która nie zazdrości i nie szuka uznania, jest cierpliwa, silniejsza od śmierci. Przemierzałam plażę w poszukiwaniu zdobyczy, z pełnym podnieceniem przeszukując puste butelki po piwach czy trunkach wysokoprocentowych. Chociaż listu nigdy nie znalazłam, nie przestałam wierzyć w tę MIŁOŚĆ, mimo że zmienił się obiekt moich westchnień, i sama nie szukam już butelek z wiadomościami, mając świadomość, że nie w nich odnajdę odpowiedzi na pytania: czy ten Jedyny jeszcze żyje, czy faktycznie się o mnie troszczy, czy...? Znalazłam inny punkt zaczepienia, choć pragnienie kochania i bycia kochaną tak samo żywe jak piętnaście lat temu...

Czasami wydaje mi się, że wiara jest jakimś oczekiwaniem na cud. Chodzę, szukam, robię wiele... byle tylko odnaleźć list, potwierdzenie, że ktoś na mnie czeka, kocha i tęskni. Niekiedy w tych poszukiwaniach błądzę. Innym razem przechylam niewłaściwą butelkę, oblewając się trującymi środkami - szukając szczęścia w niewłaściwym miejscu. Pragnienie żywego spotkania, na szczęście, okazuje się silniejsze od tego, co mnie spotyka. Staram się nie zrażać niepowodzeniami, choć może czasem marudzę, bo taka moja kobieca natura. Uczę się tego, by nie uciekać, ale ufać. Odbieram wiadomości z otoczenia, choć - mam nadzieję - przede wszystkim z własnego serca. Ono już poznało tę Miłość, szczególnie w dniu ojca 2009 r., gdy po raz pierwszy namacalnie doświadczyłam Bożej miłości. Gdy ktoś mówi: On cię nie kocha, On o tobie zapomniał, przypominam sobie wszystkie chwile, kiedy był obok, kiedy czule do mnie mówił, kiedy... Wcale nie było ich tak mało. O niektórych napisałam już tu, na blogu, inne skrzętnie zapisuję w pamięci. Wracam do nich, gdy ciężko, gdy nie daję rady, gdy zwyczajnie wysiadam.

Otwieram Pismo Święte. Odczytuję wiadomości. Słucham miłosnego szeptu, szukam Miłości, stałej i niezmiennej od wieków.

Czyż może niewiasta zapomnieć o swoim dziecku? - pyta. A nawet gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę...

Serce drży. Tak bardzo to wszystko aktualne. Tak mocno na czasie.

Ja jestem z wami po wszystkie dni... Nie bój się, mała trzódko, bo spodobało się OJCU waszemu dać wam królestwo... Kto trwa w miłości, trwa w Bogu... Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia... 

Kolejne listy, które porywają serce do jeszcze większego pragnienia.

Ktoś kiedyś powiedział, że Pan Bóg nie dlatego milczy, że o nas zapomniał, ale dlatego zdaje się nie mówić, gdyż pozwala nam przetrawić to wszystko, co już o Sobie powiedział.

Szukam, słucham, pragnę... Wołam, poszukuję, błądzę... I czekam na kolejne wiadomości. Wiem, że je odnajdę. Obiecał, że nie zapomni. Wierzę? Pragnę. Wystarczy (?).

=================================================
Mam 21 lat, no prawie. Przeżyłam wiele - łącznie z rozczarowaniem, porażką, budowaniem życia od nowa, rozwijaniem pasji, ekscytacją i poczuciem wygranej... Cieszę się, że pomimo wszystko, a może ponad wszystko dalej wierzę w tę Miłość. Wierzę, bo pozwoliłam Mu w siebie uwierzyć. Przyjęłam - i ciągle uczę się przyjmować - tę Miłość, którą żywi do mnie Ten, który wyrył mnie na Swoich własnych dłoniach i przybił je - dla mnie - na krzyżu.

To nie banał, choć może mój język brzmi poetycko (albo mi się tak wydaje?). To moje życie, życie, które może czasem zdaje się mnie samą przytłaczać. Na szczęście, na szczęście (!) pragnienie nie gaśnie. Więcej, rośnie - z każdym większym porywem serca, z każdym podmuchem Ducha Świętego, z każdym "przypadkowym" spotkaniem, z każdym uśmiechem nawróconego człowieka. Wiem, że warto. Wiem.
=================================================
W wierze nie ma czarnych flag wywieszanych po to, by ukochana zobaczyła, że nie musi już czekać, gdyż mężczyzna zginął na wojnie. Pismo święte, tak aktualne kilkanaście tysięcy lat temu, ciągle żywe i... ożywiające! Nie piszę tego na prochach, nie piszę z jakiegokolwiek fizycznego czy psychicznego przymusu, piszę dlatego, gdyż wiem, że warto. Warto pozwolić sobie uwierzyć w Miłość, warto przylgnąć do Miłości, warto mieć pragnienia większe niż jedzenie czy nocleg.

Bo królestwo Boże to nie sprawa tego, co się je i pije, ale to sprawiedliwość, pokój i radość w Duchu Świętym. (Rz 14, 17)

=================================================
Jestem teraz na takim etapie w swoim życiu, że niewiele rozumiem z tego, co się dzieje. Proszę o modlitwę. Bym w drodze nie ustała.
Wspierajmy się wzajemnie!
=================================================
Wiadomość, którą trawię od kilku dni:
Ufaj, córko, Pan nieba obdarzy cię radością w miejsce twego smutku, ufaj córko! (zob. Tb 7, 17)

Czy możliwa jest ufność... pomimo wszystko? Zupełna, bezgraniczna, dziecięca...?

Pragnę (choć to może nawet niedzisiejsze).
Wystarczy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz